10.12 - 31.12.2009r.

 
Żyjemy w globalnym świecie, będąc obywatelami tego świata, a jednocześnie jesteśmy z nikąd.  Totalne: globalizacja i unifikacja doprowadziły do braku różnorodności i specyfiki pewnych miejsc. Wszystko zaczyna wyglądać tak samo, a już na pewno bardzo podobnie. Podróżując po najróżniejszych krajach  Europy, zarówno w miastach polskich, francuskich, niemieckich bądź brytyjskich  spotykamy te same sieciowe sklepy, restauracje, kawiarnie, itd. Ludzie w Warszawie, Paryżu, Berlinie, czy Londynie  ubrani są tak samo jak my, bo to co noszą kupują w identycznych sklepach, tyle tylko, że w innych miastach.

W zasadzie niczym się nie różnimy.

Wszyscy coraz bardziej zatracamy indywidualizm i tożsamość.

Nie bez powodu coraz częściej zadajemy sobie pytanie:

„ Gdzie jestem ?” i „Skąd przybywam ?”.

          Warszawa, jak chyba żadne inne miasto, dotknięta jest brakiem tożsamości. Posiada pozornie historyczne obiekty, które notabene są makietami (np. Stare Miasto, Zamek Królewski), ale odwraca się od  ocalałych, autentycznych elementów, wstydliwie chowając się  za fasadami „nowego”. Lecz to nowe  to zaledwie nieudolnie powielone „stare” - coś co już było, bądź bardzo często zupełnie nie pasujący do otoczenia „klon” obiektów zagranicznych. Skutkiem tego „pamięć historyczna”, skutecznie wymazywana przez stulecia, poprzez kolejne wojny, zabory i okupacje, zaciera się coraz bardziej. W tym kontekście poszukuje miast bez tożsamości, bądź z tożsamością zagubioną, i próbuję ją przywrócić.

Aleida Assmann w jednym z opracowań szczególną uwagę poświęca problemowi miejsca, podkreślając, że pamięć miejsca jest przywiązana do fizycznej przestrzeni. Wskazuje, między innymi, na miejsca, które zawierają ślady po czymś, czego już nie ma. Na  podstawie tych pozostałości trzeba zrekonstruować historię. Brakuje tu ciągłości, która występowała w miejscach pokoleniowych. Istnieje luka, którą trzeba zapełnić.

*                             *                            *

           Próba odtworzenia początkowego przystanku WKD ( Warszawa, ul. Nowogrodzka 40), który istniał tu przed wojną -  to mój sposób na wypełnienie takiej właśnie luki, powstałej w pamięci miasta.  Przystanek jako symbol miejsca, które ocalało – ale jest inne, zmienione.  

Sam pomysł narodził się podczas przeglądaniu archiwalnych zdjęć kolejki EKD.
Pomimo, że miejsce to znajdowało się w rejonie szczególnie dotkniętym przez działania wojenne, pozostało w formie prawie nie zmienionej. Obserwując ulicę z perspektywy przedwojennego przystanku i porównując ją ze zdjęciem z przed lat siedemdziesięciu, doznałem przedziwnego stanu, poczułem że jestem jednocześnie „tu i teraz” a zarazem „tu i wtedy”, odnajdując siebie w przeszłości i teraźniejszości – dokładnie w tym samym czasie. Zupełnie, jakby istniejąca wiele lat , przemierzająca niewiele zmienioną trasę kolejka  EKD stała się wehikułem czasu.

          Nie dysponuje, niestety, autentycznymi fragmentami, ale w oparciu o oryginalną dokumentację, udostępnioną przez Prezesa Klubu Miłośników EKD/WKD p. Andrzeja Szymiczeka, jestem w stanie odtworzyć pierwotny wygląd opisywanego przystanku.

Jego elementy składowe to drewniany słup i tablica z napisem:

                                                                   E.K.D

                                                           PRZYSTANEK

                                                         Kolei elektrycznej

                                                       Warszawa – Grodzisk

W słupie ukryty zostanie odtwarzacz mp3 z głośnikiem.

Odtwarzane będą dźwięki przedwojennej ulicy: szum samochodów, klaksony, dzwonki rowerowe, ludzka mowa, itp.

Zapraszam więc na krótką wycieczkę w czas miniony, a jednak nadal obecny.

                                                                                                 Wojciech Różyński

  Tekst redagowała ; Elżbieta Różyńska

Projekt realizowany w ramach festiwalu:
Re:wizje09  Inwazja Sztuki Niezależnej

 
   













 



Wojciech Różyński - "Przystanek - Remiks"


Wstecz