galeria działań


10.05.2009r.

 

Johanna Householder (Kanada)

Carlos Eduard Monroy (Kolumbia)

Julian Higuerey (Wenezuela)

Ewa Polańska (Polska)

foto: Paweł Gutowski
  Myśli, gry, lęki… 

Hasło ogólne było elektryzujące: Ameryka Południowa. Artyści z tego kontynentu nie są w Polsce częstymi gośćmi, więc ich widzenie performance miało być i wizytówką i magnesem.

Jak zwykle nim „rozwinęli skrzydła” na Festiwalu w Piotrkowie, niektórzy mieli okazję zaprezentować się na Marco Polo 1, i to wobec otwierającego pokaz prof. Jana Świdzińskiego, artysty i jednego z najwybitniejszych dziś teoretyków sztuki kontekstualnej.

Prezentacje Carlosa Monroya (Kolumbia) i Juliana Higuereya (Wenezuela) to był performance bardzo młody, chciałoby się powiedzieć: radosny niemal, a jednak zróżnicowany bardzo – i formalnie i intelektualnie. Pierwszy dosłownie kipiał energią (nic dziwnego, „zaginął” wśród transferów lotniskowych i spóźniających się samolotów i do Warszawy dotarł z dobowym opóźnieniem!), a tzw. fama głosiła, że zamierza w Polsce pobić rekord Guinnesa – pokazać przez jeden wieczór… 150 performance’ów! W komputerowym menu miał „tylko” 100 tytułów, w Galerii Działań pokazał… dwa. Cóż – ograniczenia organizacyjne… Pokazałby trzy, ale do jednego z nich potrzebował 50 książek, a tych akurat… nie miał przy sobie… Monroy wciągnął publiczność w sui generis test własnej (perfekcyjnej!) pamięci – sporządzał krok po kroku alfabetyczny spis imion wszystkich (!) widzów, grupował je „literniczo”, a potem – uruchamiał bezbłędnie „wyliczankę”. Trochę się denerwował, gdy ktoś miał na imię np. Przemysław, Wojciech, Grażyna czy Dobrosława… Może nawet w to nie wierzył? Bo wymówić chwilami naprawdę nie potrafił. Ale – próbował. Drugi pokaz był bardziej „plastyczny”. Carlos wykonał na oczach widzów szybki makijaż, przez co stał się bardziej sexy (!), a potem specjalnym przyrządem serwował każdemu chętnemu ekscytujący… masaż głowy. Ponoć łysi odczuwali najwięcej…

Juliana Higuereya, gdziekolwiek jest, fascynuje „narodowa żywność”. Jak mówi, po tym najlepiej poznaje ludzi i kraj. Niestety – przy Marco Polo nie mógł eksperymentować z bigosem, zupą pomidorową czy smalcem. Została mu… wódka czysta. Zgromadził odpowiedni zapas, malutkie kieliszki ułożył w specjalny wzór, a potem, napełniając je kolejno, z namaszczeniem „nałożył” na ścianę galerii alkoholową „płaszczyznę”. Mozaikę? Witraż? Pole sacrum? Że towarzyszyło temu napięcie u publiczności – tłumaczyć nie trzeba…

Czymś zgoła odmiennym był występ artystki z innego kontynentu – Kanadyjki Johanny Householder. Tu wszystko podporządkowane było reżimowi intelektualnemu – to był niejako filozoficzny wstęp do teorii performance jako sztuki. Artystka sięgnęła do wczesnych intelektualnych fascynacji – do francuskiej postfreudowskiej teorii sztuki. Sama – wystąpiła w roli Alaina Badiou, lewicowego filozofa i teoretyka. Z tym, że była tylko „ruchomymi ustami” (playback) – tekst był podany multimedialnie, głos był męski. Johanna zamanifestowała wspólnotę duchową, analizując ontologiczną formę jakiegokolwiek bytu, zdarzenia czy działania. Co to znaczy, że coś „jest”? – pytała. Albo co to w gruncie rzeczy znaczy: „coś się zdarzyło”? Tekst „wykładu”, w starannym przekładzie na polski, każdy widz otrzymał do ręki. I każdy zabrał do domu… Były pewnie dalsze analizy…

Młoda artystka z Torunia Ewa Polańska opowiedziała o czymś lepiej nam znanym z codzienności: wprowadziła otaczających ją szczelnym kręgiem widzów w typową sytuację egzystencjalną: sytuację ludzkiej biedy, głodu… W surowo plastycznie zaprezentowanym performance (tylko światło, monety i kromki chleba) próbowała zanalizować sytuacje żebraka, filantropa i osobnika obojętnego. Czy ten, kto ma więcej, jest złodziejem? Czy kradzież z głodu to kradzież? Czy ten, kto daje, jest na pewno lepszy od tego, który nie daje? Czy ten, kto nie daje, grzeszy znieczulicą? Czy ten, kto daje, rozwiązuje jakąś kwestię, czy tylko uspokaja sumienie i odbiera ciepły gest wdzięczności?

Idę o zakład, że gdyby wszcząć na ten temat dyskusję wśród zgromadzonych widzów, byłaby… gorąca!

A więc znów przy Marco Polo było różnorodnie i ciekawie, co kolejny raz dowodzi, że organizatorzy całego festiwalu w Piotrkowie Trybunalskim mieli dobry pomysł, a Fredo Ojda – dobrą rękę. 

Wojciech Piotr Kwiatek 


"INTERAKCJE" - Międzynarodowy Festiwal Sztuki Akcji

Johanna Householder (Kanada)
Carlos Eduard Monroy (Kolumbia)
Julian Higuerey (Wenezuela)
Ewa Polańska (Polska)


Wstecz


cisza sztuki

bliskość

peryferie