galeria działań |
23.10.1998
Strefa ciszy W 1970 roku
zacząłem cykl odczytów; niektóre zostały odtworzone i później
nawet spisane. Otóż można
by powiedzieć, że w dwudziestym wieku pojęciem, które zrobiło
oszałamiającą karierę, była awangarda - straż przednia. Właściwie mówiło
się bez przerwy o awangardzie, szczególnie po drugiej wojnie
światowej. Bez tego nie można było mówić o sztuce. Coś albo było
awangardowe, albo nie, to znaczy awangarda działała na jakimś
tle; właściwie to ono stanowiło ogromną większość, awangarda Otóż, jak
powiedziałem, około roku 1910 pojawiły się zjawiska, którym zawdzięczamy
niesamowite przyspieszenie. Przede wszystkim skomplikowała
się przestrzeń sztuki; ta przestrzeń, która do tej Był to
zarazem wstęp do stworzenia przez Duchampa tak zwanych przedmiotów
gotowych. Brał przedmioty ze sklepu, kupował je; był
na przykład zafascynowany różnymi urządzeniami sanitarnymi w
Ameryce (przeniósł się tam z Europy) oraz innymi codziennymi przedmiotami.
Przenosił więc na swe wystawy suszarkę do butelek, koło
rowerowe na stojaku, muszlę klozetową. Tego jeszcze w sztuce nie
było: to znaczy, że artysta bardzo dokładnie wybiera różne przedmioty
i przenosi je na wystawę. Jaki był tego sens? Artysta przedmioty
te izolował od ich naturalnego otoczenia, od ich naturalnego środowiska.
Teraz się mówi, że artysta przenosił te rzeczy w
sferę sztuki, przez co nadawał im inną rangę, ponieważ te przedmioty
uzyskiwały inny wymiar.
Uzyskiwały ową rangę przez izolację: artysta
stwarzał coś w rodzaju getta przedmiotu, w otoczeniu dla tego przedmiotu
wrogim. Wielka szyba jest dla nas niezrozumiała. Później zaczęli się tym tematem zajmować teoretycy, między innymi Jack Burnham, teoretyk amerykański związany z pismem ,,Artforum”. Okazuje się, że artysta pragnął coś przekazać, ale równocześnie mówił o samotności przedmiotów i o samotności artysty w ogóle. Z jednej strony były rysunki niezwykle dokładne, oparte na precyzyjnych wyliczeniach. Z drugiej strony, kiedy Wielka szyba pękła w kilku miejscach, artysta to zaaprobował, to znaczy włączył do tego przypadek. Później Wielka szyba pokryła się żółtym kurzem. Ten kurz również został przez Duchampa zaakceptowany. Znaczy to, że ta Wielka szyba miała się zmieniać w czasie. Artysta „zabił klina” wszystkim teoretykom. Pontus Hulten, wybitny teoretyk sztuki, zadał Duchampowi (już w latach sześćdziesiątych) następujące pytanie: Czym różnią się asamblaże nowych realistów od rzeczy gotowych? Przypomnijmy, że asamblaże, to znaczy nowy realizm, powstały dopiero w latach sześćdziesiątych i były to obrazy montowane, obrazy-przedmioty albo rzeźby-przedmioty, nazwane później instalacjami. Montowane z rozmaitych przedmiotów znalezionych w różnych zwyczajnych miejscach, nawet na śmietniku. Tak więc na pytanie Hultena, czym się różnią asamblaże od rzeczy gotowych, Duchamp odpowiedział: Asamblaże coś wyrażają, natomiast moje rzeczy gotowe milczą. Jest to jedna z najpiękniejszych wypowiedzi o sztuce, jakie znam: rzeczy gotowe milczą - to znaczy, że są one jakby nieprzeniknione. Z drugiej strony wiemy, że symbolika rzeczy gotowych jest oczywista; wynika ona z rozmaitych źródeł, chociażby z kabały. W ten sposób powstała sztuka najbardziej hermetyczna, jaką można sobie wyobrazić, a jednocześnie najbardziej otwarta: jest to sztuka, która ma cały czas ciąg dalszy. Parę lat temu miała miejsce w Sydney wystawa, która się nazywała Ready-made boomerang. Pomyślana została jako hołd dla Marcela Duchampa; wystawiali na niej różni artyści z całego świata i była to chyba jedna z największych wystaw, jakie do tej pory miały miejsce, na ogromnych przestrzeniach. Artyści zaś byli bardzo różni i nie naśladowali wcale Duchampa - każdy z nich ewaluował w swoją stronę, taką, którą uważał za stosowną dla siebie. Wydawać by się mogło, że pierwszy przełom nastąpił w roku 1913, czyli że Duchamp należał jeszcze do tamtej epoki pierwszej awangardy, ale okazało się, że wcale tak nie jest. W tamtym okresie, trochę wcześniej nawet, różni artyści, a przede wszystkim teoretycy i krytycy, pisali manifesty, organizowali się w rozmaite grupy, pisali traktaty teoretyczne. I wszędzie przewijał się taki wątek, taki jakby motyw przewodni epoki, że oto trzeba zniszczyć tradycję, mało tego: trzeba zniszczyć całą dotychczasową własną twórczość i zaczynać wszystko od zera. Picasso i Braque byli tutaj wyjątkami, jako że (szczególnie Braque) sugerowali, iż w gruncie rzeczy oni nie tylko nie chcą niszczyć tradycji, ale nawet do niej nawiązują, robiąc to po swojemu. Prekursorzy kubizmu odcięli się więc od niszczącej siły ówczesnej awangardy. Kazimierz Malewicz na przykład, który przedtem malował obrazy, na których widniały figury ludzkie albo pejzaże miejskie, maszyny i ludzie - elementy walców i geometrycznych figur budowały w jego obrazach postać ludzką, jakby ich autor nawiązywał trochę do Fernanda Legera - w pewnym momencie porzucił wszystko i zrobił czarny kwadrat na białym tle. Od tego momentu zaczyna się zupełnie inna sztuka Malewicza. A więc Malewicz jest artystą, który w swej twórczości zrywa z dotychczasowym dorobkiem i zaczyna wszystko od nowa. Później następuje komplikacja tego czarnego kwadratu: kwadraty stają się kolorowe, powstaje malarstwo abstrakcyjne. W tym samym czasie Piet Mondrian robi to zupełnie inaczej: jego malarstwo nawiązuje do przyrody i do krajobrazu, poprzez proporcje, jakie istnieją w naturze. Doprowadza to do powstania siatki podziałów pionowych i poziomych, w którą wpisane są kolorowe prostokąty. Mondrian unika koloru zielonego, występują za to w jego obrazach czerwień, żółć i błękit. Malarstwo Mondriana nie jest wzięte z natury, lecz do niej nawiązuje. Sztuka abstrakcyjna, i to zarówno abstrakcja geometryczna, jak i bezforemna, nawiązywały zarówno do natury, jak i tradycji. Potem jednak pojawił się pogląd, że należy spalić muzea i zniszczyć w ogóle sztukę. Nawet Apollinaire, poeta, który przecież interesował się sztuką i pisał o niej dużo, w pewnym momencie napisał dla berlińskiej galerii Der Sturm taki manifest, w którym po jednej stronie występuje ,,róża dla” i tam wymienieni są artyści, dla których jest owa róża - figurują tam Picasso i Braque, są futuryści oraz różni inni artyści (z których większości w tej chwili nie znamy)… Dla nich wszystkich „jest róża”, natomiast dalej jest ,,g… dla” i tu wyliczeni zostają wszyscy najwięksi artyści, a także poeci i pisarze, którzy żyli do tej pory. Jest tam i Rembrandt, i Leonardo, i Szekspir, i Victor Hugo i różni inni wielcy ludzie. Tak więc nawet Apollinaire poszedł dość daleko w niszczeniu tradycji. Ta tradycja została z kolei przecięta przez Duchampa i paru jeszcze innych artystów. W Niemczech działał Kurt Schwitters, który robił tak zwane Merzbau. To merz to nie jest znaczące słowo, lecz środek słowa Commerz. Autor jakby chciał wyrwać środek z komercji, z czegoś komercyjnego. Zaczął budować Merzbau. Przedtem robił kolaże z różnych pozbieranych rzeczy, z biletów autobusowych, z kawałków gazet, ze znalezionych resztek przedmiotów codziennego użytku. Później zaczął budować Merzbau w Hanowerze, w swoim domu. Najpierw był to fragment czegoś większego, poświęcony najbliższym ludziom: rodzinie autora oraz przyjaciołom. Później było to stopniowo zasłaniane przez inne pozbierane gdzieś rzeczy, które wypełniły cały pokój tak, że w ogóle nie można tam było wejść, toteż artysta przebił sufit, wszedł na pierwsze piętro i tam robił dalej Merzbau. Po pojawieniu się Adolfa Hitlera musiał oczywiście uciekać z Niemiec. Wyjechał (w 1937 r.) do Norwegii i tam robił dalej swoje Merzbau, a gdy i tam dopadła go podobna sytuacja polityczna, uciekł jeszcze dalej: znalazł się w Anglii i tam kontynuował długo Merzbau. Zmarł po wojnie, rozpoczęte Merzbau z rozmaitych znalezionych elementów, przetrwało swego autora… Obserwujemy
zatem w historii sztuki to jakieś pęknięcie, nie w poprzek sztuki,
tylko wzdłuż, to znaczy współistnieją rozmaite rodzaje sztuki
abstrakcyjnej, postkubistycznej czy też surrealizm i wszystkie inne
kolejne kierunki, a oprócz tego coś się zaczyna obok nich dziać
niezwykłego, coś, czego nie
da się zaszeregować nigdzie. W czasie pierwszej
wojny trwa na przykład w Zurychu Cabaret Voltaire, w
Niemczech powstaje supernowoczesna szkoła, która nazywa się Bauhaus.
Uczy się w niej artystów, jak tworzyć sztukę nowoczesną, która
byłaby sztuką idealną, wszyscy chcą zmieniać świat. Po jakimś
czasie okazuje się, że to
jest niemożliwe. W cieniu Hitlera Bauhaus został
zamknięty, artyści rozjechali się po całym świecie. Okazało się,
że pojęcie sztuki idealnej i
pojęcie idealnego świata było zupełnie inne u
każdego z autorów, każdy sobie to inaczej wyobrażał. Powstaje cały
szereg takich światów idealnych. Artyści dążyli do zmiany świata
i zrobienia z tego świata
idealnie funkcjonującej maszyny, by się w
niej ludziom również jak najlepiej żyło i pracowało (do tej ostatniej
intencji podchodzę z pewną
nieufnością). Tymczasem równolegle pojawia
się sztuka całkiem inna, stawiająca na zjawiska absurdu. Na
przykład żelazko Man Ray‘a, które w stopie ma zamontowane kolce.
Jest to coś zupełnie odwrotnego, niż chciał zaproponować Bauhaus.
Jest to sztuka niezbyt pasująca do praktycznego kontekstu, im
mniej funkcjonalna, tym jakby lepiej. Mało tego, pojawiają się różne
dziwne, nowe rzeczy, a zarazem przestaje być ważny obraz, przestaje
być ważny jakikolwiek przedmiot sztuki. Jakby się wchodziło
do wnętrza obrazu, na przykład wtedy, gdy pusta galeria jest czymś
ekspresyjnym, jak dawniej wiszący w niej obraz. Powstaje environment,
czyli otoczenie, albo, jak teraz się to nazywa, instalacja, która
jest w tej galerii rozmieszczona i tworzy całość. Ważna jest przy
tym jej przestrzeń, a potem równie ważny zaczyna być Później
najważniejsza zaczyna być sama wyobraźnia, a jeszcze później sztuka
wdziera się coraz A zatem więc zmienia się zupełnie sytuacja sztuki. Z jednej strony artyści wciskają się w szczeliny, tam gdzie, jeszcze nie dotarła sztuka, powstają rozmaite działania na pograniczu teatru i plastyki, i muzyki oraz poezji. Powstaje na przykład poezja konkretna, czyli coś między poezją a grafiką. Z drugiej strony sytuacja w sztuce była do tej pory taka, że artyści zdobywali coraz to nowe tereny i na tych granicznych terenach sytuowała się awangarda. Później okazało się, że tempo tych zmian jest tak szybkie, iż nastąpiło coś w rodzaju eksplozji, wybuchu tego całego modelu sztuki. Sztuka przestała mieć granice, a więc awangarda znikła, to znaczy nadała przyspieszenie sztuce w drugiej połowie lat sześćdziesiątych i przestała istnieć: od tej pory mamy do czynienia z sytuacją sztuki bez granic. Teraz już wszystko może być sztuką. Co więcej, mamy do czynienia z coraz to rozleglejszym polem różnorodności w sztuce; mamy pełny pluralizm, ale nie tylko. Obserwujemy bowiem także coś w rodzaju synkretyzmu, na przykład jeden artysta robi rzeczy bardzo różne i to ma sens, ponieważ to on sam ze sobą polemizuje, waha się, nie jest pewny i pokazuje to, że nie jest pewny. Ta różnorodność pojawia się nie tylko w sztuce jako całości, ale w poszczególnym dziele sztuki. W jednym dziele pojawiają się różne elementy, co dawniej było nie do pomyślenia. Wracamy znowu do wspomnianej miary Duchampa. Ważne stają się odległości między artystami. Im te odległości są większe, tym jest lepiej. Wolne pola w sztuce zaczynają być wypełniane, ale model sztuki jest w ciągłym ruchu i pojawiają się w nim coraz to inne puste pola. Tak więc rośnie różnorodność przy wzrastającej równocześnie wolności artysty. Pojawiają się media, których dawniej nie było, na przykład elektroniczne. Na wystawie documenta X w Kassel komisarzem była pani Katrin David, która zapraszała artystów dokumentujących świat, na różne sposoby: przy pomocy rysunku, przy pomocy taśm wideo, przy pomocy jakiejkolwiek innej narracji. Pojawiła się także oczywiście sztuka pojęciowa czy też konceptualna oraz niesamowicie skomplikowane, skomputeryzowane ciągi sztuki, także przez cały czas mieliśmy do czynienia z lawiną elektroniki, bez przerwy migały telewizory i projekcje na olbrzymich ekranach. Wszystko to wymagało ogromnych pieniędzy. Podsumujmy: model sztuki ulegał rozszerzaniu i sztuką stawało się ciągle coś nowego, co było dziełem awangardy. Później, kiedy ten model eksplodował, sztuka już nie mogła rozszerzać się dalej, bo była wszędzie. Jeszcze później obserwujemy „cofanie się” sztuki, to znaczy było tak, jakby sztuka nie chciała już więcej, nie chciała wcale zmieniać świata, ani go przekształcać. Artyści starają się odtąd występować w obronie świata, żeby pozostał taki, jaki jest, pozostał z całą jego przyrodą i z całą dotychczasową kulturą. Dokonał się więc zwrot o sto osiemdziesiąt stopni. Wspomniane przeze mnie odległości pomiędzy artystami wynikają teraz również z penetracji różnych innych kultur, to znaczy, im coś jest dalej w przestrzeni, tym jest ciekawsze. Im jest dalej i głębiej w czasie, tym większa fascynacja. Bardzo ciekawe są te zjawiska, do tej pory nam nieznane, odkrywane dopiero teraz. Jeszcze ciekawsze są zjawiska owiane tajemnicą, których nie można rozszyfrować. Coś, co jest równocześnie zupełnie proste i coś, o czym nie wiemy nic, tak jak Wielka szyba Marcela Duchampa, którego można porównać z Jamesem Joyce i jego tajemniczą książką, której nikt nie może przetłumaczyć, a którą pisał kilkanaście lat – Finnegans Wake. Kiedy więc Marcel Duchamp robił swą Wielką szybę, doszedł wreszcie do kresu, czyli do sytuacji, w której dalej iść nie można. Skończył swe dzieło, to znaczy wtopił się w świat, którego bronił. Tyle o Wielkiej szybie. W czasach najnowszych zaś najbardziej interesują mnie artyści, którzy zbierają coś, co jest rzadkie i co jest dziwne oraz tworzą struktury, które kreują sztukę, są nie do zastąpienia niczym innym i są nie do skopiowania, nie do powtórzenia. Artyści, którzy zarazem zwracają uwagę na takie zjawiska w świecie, przyrodzie, kulturze i we wszystkim innym, które również są nie do powtórzenia. Sztuka ich występuje więc w obronie świata. I kiedy oglądałem w blasku elektroniki ekspozycję documenta X w Kassel w 1997 roku, pomyślałem sobie o pewnym zwykłym sznurku i o innych rzeczach najprostszych, które można zostawić za sobą. One znajdują się w sztuce i powodują, że nie wiemy w ogóle nic, bo wszystko jest owiane mgłą wspaniałej tajemnicy. Bo w gruncie rzeczy te najprostsze zjawiska w sztuce prowadzą nas gdzieś w Strefę Ciszy. W strefę wyciszenia sztuki. Wyciszenia, a nie końca sztuki.
|
cisza sztuki |
bliskość |
peryferie |